Nota o książce
Powieść ks. Bensona, angielskiego konwertyty, wpisująca się w chwili swojej premiery (1907) w gatunek science fiction globalnej cywilizacji bez Boga, niespodziewanie stała się aktualnym obrazem cywilizacji XXI wieku.
Do tej zapomnianej lektury odesłał dziennikarzy Papież Franciszek, wracając z pielgrzymki na Filipiny w styczniu 2015 roku. „Jest taka książka” - powiedział wtedy - „nosi tytuł Władca świata /…/ warto ją przeczytać, a czytając ją dobrze zrozumiecie, co mam na myśli, mówiąc o kolonizacji ideologicznej”.
Europa tworzy jeden organizm polityczny, rządzony przez parlament europejski i prezydenta zjednoczonego kontynentu. Do rywalizacji stają imperium amerykańskie i mocarstwo azjatyckie. O losach społeczeństw decyduje politycznie poprawna ideologia zwana humanitaryzmem, konsekwentnie wyrzucająca chrześcijaństwo z przestrzeni publicznej. Katolicy stają się zanikającą mniejszością. Eutanazję zalegalizowano jako wybór dla każdego, kto chce „odejść z godnością”. Islam zagraża Staremu Kontynentowi. Wykluwa się Nowy Porządek Świata. Brzmi znajomo, prawda? Tyle, że powieść została napisana ponad 100 lat temu.
„Władcę świata” stawia się do dziś w szeregu tak wybitnych dzieł, jak „My” Jewgienija Zamiatina (1921), „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya (1932) czy „Rok 1984” George’a Orwella (1948).
Autor powieści był synem anglikańskiego arcybiskupa Canterbury i pochodził z bardzo znanej i wpływowej na Wyspach Brytyjskich rodziny. Gdy udał się z pielgrzymką do Ziemi Świętej i ujrzał, „jak powszechny jest Kościół katolicki, zaś Kościół anglikański przypomina małą parafię”, przyjął wiarę katolicką. Powieść napisał już jako katolicki ksiądz.
W Polsce książka miała dotąd dwa wydania: w 1919 i 1923 roku, w tłumaczeniu Stefana Barszczewskiego.