Nota o książce
Zasadniczą prawdę odnoszącą się do życia człowieka jest ta, że najcenniejszym darem, jaki posiadamy, to nasza wolność, którą Bóg absolutnie szanuje. Nie ma cenniejszego daru nad wolność. Natomiast w małżeństwie jest ona bardzo mocno związana z wolą drugiego człowieka, co powoduje, że przerażenie stałego, dozgonnego powiązania z drugim staje się wręcz nie do zniesienia! Wiemy przecież, że w każdym małżeństwie, jak w każdej relacji osobowej, pojawiają się spory, napięcia, rozbieżności w pragnieniach i dążeniach…, co w konsekwencji prowadzi do kryzysów. Są one nie do uniknięcia, szczególnie gdy uwzględnimy to, że każdy człowiek ma swoje upodobania, pragnienia, a w tej materii pomiędzy kobietą i mężczyzną istnieją bardzo duże rozbieżności, a nawet znaczna różnica w sposobie myślenia i wartościowania.
Natomiast ta sytuacja inności wzajemnej, rozbieżności w upodobaniach i pragnieniach staje się paradoksalnie wielką szansą dla rozwoju obojga. Księga Rodzaju, mówiąc o stworzeniu człowieka, mówi od razu o stworzeniu dwojga. W pierwszym opisie czytamy, że Bóg stworzył ich mężczyzną i niewiastą. Nie chodzi przy tym o zwykłe stwierdzenie faktu, że istnieją mężczyźni i kobiety, ale o to, że takie partnerstwo jest konieczne dla tego, by człowiek mógł stać się sobą. Brutalnie mówiąc, indywidualny człowiek jest „niedorobiony”. Dobrze oddaje to drugi opis stworzenia, w którym Pan Bóg ulepił Adama z prochu ziemi i umieścił go w raju, wspaniałym ogrodzie, gdzie miał wszystko, czego mógł zapragnąć, mnóstwo owoców do jedzenia, panowanie nad zwierzętami, mógł robić, co zechce, poza zrywaniem owocu z jednego drzewa. Wydawałoby się, że nic lepszego jak żyć i nie umierać! Ale Adam był smutny, wiecznie smutny, co oznacza, że nie żył w pełni, nie był sobą. Dopiero gdy Bóg stworzył mu Ewę z jego boku, czyli mającą tę samą naturę, ale wyraźnie odrębną i inną niż on sam, pojawiła się u niego radość i chęć do życia! Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! (Rdz 2,23)